Mam 38 lat (tu następuje szok co najmniej kilku osób). W październiku 2013 roku na świat przyszło moje pierwsze dziecko. Podczas ciąży lekarze określali mnie mianem pierworódka. Zabawnie, jak na kobietę w moim wieku. O "tym wieku" w mojej głowie świadczy tylko ta cyfra, którą widzę w pierwszym zdaniu. Nie mam świadomości wieku ciała i duszy - co nie znaczy, że nie uważam siebie za dojrzałą. Wiadomo, że wiek nie idzie w parze z dojrzałością.
Ale ja nie o tym....
O tym, że będzie blog. Jaki będzie - okaże się. Będzie w ciągu i zmowie z moim macierzyństwem. A ono na początku drogi.
Ja do tego macierzyństwa czyniłam przygotowania. Zaczęłam od siebie. Kilka lat temu. Siebie porządkować, dojrzaleć, sympatyzować ze sobą. Poznawać, docierać do, rozkopywać. Powstałe wykopy oporządzać, wywozić, zbierać, podsypywać, wyrównywać, grabić.
Potem pojawił się Mąż. Związek. Pierwszy na nowej drodze życia. I moje wewnętrzne zobowiązanie dojrzałości, miłości, wierności i pracy. I nasza praca nad związkiem. Aby zdrowy był. Ale nie o tym...
Zanim Maluszek przyszedł na świat, zrobiłam rekonesans książkowy. Dowiedziałam się, jak w zagubieniu i po omacku można błądzić w świecie książek nieznanej dotąd tematyki. Bo żeby dobrą książkę kupić, z treścią wartościową - to trzeba co najmniej podstawy liznąć jakieś. A ja początkowo poruszałam się zupełnie po omacku w świecie książek niemowlęcych. Nie żeby świat dziecka był mi obcy. Świat dziecka poniżej 3 lat był mi obcy. Świat noworodka, maluszka kruchego, wyklutego dopiero co, Tomcia Palucha za małego.
Ostatecznie pojawiły się w domu książki na temat rodzicielstwa, wychowania, więzi, bliskości. Co wyczytałam i jak się to odniosło do mnie dzisiejszej - o tym innym razem. Bo i bez wpływu na pracę zawodową się nie obeszło.
Takie to były przygotowania. Emocjonalne, duchowe, teoretyczne. No i oczywiście - techniczne przygotowania, aby ciąża stała się faktem. Bo zakładaliśmy, że "w tym wieku" wystąpią trudności. Błędne założenie. Moim komórkom jajowym wiodło się dobrze.
Była i szkoła rodzenia. Wykłady uważnie słuchane, notatki w zgrabnym notatniku reporterskim robione. Omijałam, co prawda, wątki związane z cesarskim cięciem, bo plan był inny: urodzę w bólach i naturalnie. Do tego przygotowałam się emocjonalnie przez 9 miesięcy. Kiedy pytano mnie, co wizualizuję myśląc: poród - mówiłam: fale. W chwili odpłynięcia wód płodowych okazało się, jak omdlewająco krucha była moja odwaga. O tym jednak innym razem.
Mam 38 lat. Urodziłam synka. Jestem mamą. Nie chcę odtwarzać roli. Chcę być mamą jako ja.
Synek niedawno skończył 6 miesięcy. Śpi coraz mniej.
Nie wiem, czy to dobry moment na pisanie bloga.
Monia jestem tu z Toba chetna otwarta i gotowa fajnie ze piszesz:) pozdrawiam z ohio
OdpowiedzUsuńNo, to dla mnie bomba już pierwszego dnia mieć czytacza z Ohio:). Pozdrawiam Pati gorąco:)
OdpowiedzUsuńJa czekam na dalsze wpisy. Jestem ciekawa, jakie są Twoje wnioski z zastosowania informacji z książek o bliskości :) Bo u nas (nie jestem pewna, czy to tego efekt czy po prostu zbieg okoliczności, genów, itp) zdało to egzamin na 5. Młody płakał bardzo mało, bardzo rzadko zdarzały się ryki i zanoszenia płaczem. Dużo spał i był spokojny. Wraz z wiekiem i przyswajaniem pewnych umiejętności okazał się bardzo wesołym, pozytywnym dzieckiem :) A my nadal z nim śpimy (chociaż już coraz ciaśniej, odkąd nauczył się spać pod skosem :P ), nadal nosimy dużo na rękach (choć on już by wolał CHODZIĆ SAMMMM), nadal nosimy w chuście, BLW-ujemy i z pewnym rozbawieniem przyjmujemy straszące komentarze otoczenia, że "się rozpieści", że "nie nauczy się jeść", że "nie będzie chciał spać sam".. :) Naprawdę jestem ciekawa, czy Ty też poszłaś w ten nurt więzi i bliskości, uwierzyłaś, że ludzkie dziecko jest "noszeniakiem" i jakie masz z tym związane refleksje :)
OdpowiedzUsuńAla, z chęcią od razu podzieliłabym się refleksjami, ale muszą poczekać na swoją kolej:). Potrzebuję więcej czasu do koncentracji, zależna jestem od współdziałania Tomcia. Ostatnie dni nie obfitują w czas dla mnie. Zaczynam więc od mniej zaawansowanych treści, które wpadną do głowy między kuchnią a pokojem. Dzięki za post, bliskie mi to, co napisałaś.
OdpowiedzUsuńOdnośnie Twojego wieku... ja również nie dowierzam... ale to dlatego że nie wyglądasz na swoje lata!!!. Twoje rysy twarzy i ciało są bardzo dziewczęce i emanuje z ciebie niesamowite ciepło i energia wewnętrzna. Wyczuwa się ją w tym jak opisujesz i postrzegasz rzeczywistość, a ten mały człowieczek tylko dodaje Ci uroku i ujmuje lat!! .Mały szczęściarz, bo ma fajną mamę która jest świadoma siebie i z zamiłowaniem pedagogicznym. Przyjemnie się Ciebie czyta, trafiłam na tego bloga przypadkiem ale teraz będę zaglądać częściej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Iga
55 year-old Environmental Tech Nikolas Bottinelli, hailing from Erin enjoys watching movies like Blood River and Fishing. Took a trip to Garden Kingdom of Dessau-Wörlitz and drives a Ferrari 375 MM Spider. sprawdz tutaj
OdpowiedzUsuń