Właściwie w ostatniej chwili podsumowanie, bo Tomaszek wkroczył hucznie w dziewiąty miesiąc swego życia i nowe się dzieje.
Przeglądam czerwony zeszyt i taki skrót z zapisków i pamięci.
fot. Monika Wrzosek |
1. Przemieszczanie się
Gdy tylko Tomcio wszedł w ósmy miesiąc - zaczął raczkować. Oczywiście, jak zawsze były przygotowania i zwiastuny - podczas stania na czworakach podnosił wysoko jedną rączkę, w której trzymał zabawkę, a na pozostałych trzech kończynach utrzymywał równowagę. Wykoncypował, że może oderwać rączkę od ziemi i nadal na niej stać. Trenował tak przez 2-3 dni, 17 maja o poranku pełzał jeszcze "rzutem na klatę" - po południu już raczkował.
Początkowo nowe umiejętności przeplatały się ze starymi, czasem "zapominał", że już umie raczkować, po jakimś czasie przemieszczenie się na czworakach stało się stylem podstawowym.
Jednocześnie Tomcio zaczął zdobywać domowe everesty i wspinać się po wszystkim, na wszystko, nastała faza podnoszenia się z czworaków do pionu, przez jakiś czas do sprawdzenia była każda pionowa konstrukcja i powierzchnia uznana za atrakcyjną: lustro, kosz, moje nogi, bramka, fotelik, regał z książkami, pufy, wanna, sofa, drzwi balkonowe, wiadro z karmą, nogi od stołu do prasowania, kolumny. W międzyczasie Tomaszek pracował nad sprawnym przebieraniem nóżkami i rączkami oraz nad szybkością przemieszczania się. Nastały galopy podłogowe. Obecnie w domu jest coraz mniej miejsc, gdzie wejść i wspiąć się nie można.
Pufy z Ikei służyły przez cały miesiąc do nauki wchodzenia na i schodzenia z. Teraz te ewolucje na pufach nie są już tak asekuracyjnie wykonywane, Tomaszek wchodzi bez przeszkód i zsuwa się brzuszkując, bo taki sposób w trakcie treningów uznał za najbardziej bezpieczny.
Pod koniec miesiąca pojawiły się nowości ruchowe, które są przygotowaniem do siadania.
2. Aporter
W naszym domu do tej pory stacjonowały trzy aportery, w tym najlepszy z nich: samojed. W szranki z psią komitywą stanął Tomaszek. Nosi. W ustach. I transportuje. Najchętniej materiałowe owoce z Ikei (czosnek rules) lub elementy puzzli piankowych. Wpadł sobie na to i lubi.
3. BLW
Tomaszek próbował i zjadał wiele owoców: smakowały mu wyjątkowo maliny, melon i arbuz. Kiedy spożywa arbuza, jęczy i mruczy z zaangażowania i przyjemności. Powodzeniem cieszyło się także awokado. Porwałam się na realizację kilku prostych przepisów podanych na blogach .................. nie rozumiem, na czym polega tajemnica.. Że komuś wychodzi, jak należy. Że nie za gęste lub za rzadkie.
Na szczęście Tomaszkowi moje mini porażki kucharskie nie przeszkadzają i o tym, na jakim etapie jesteśmy, pisałam tu: http://mamamoooo.blogspot.com/2014/06/oswajanie-kawakow.html
4. Sen
Im dalej do końca miesiąca, tym mniej w ciągu dnia. Tomaszek zasypia z trudem, noszę, szumię, kanguruję ok. 40 minut, by uzyskać 15-20 minut snu. Za to noce - no no, nie powiem, nie powiem, zaskoczona jestem, snu mi nie brakuje.
5. Chusta
Dużo w ósmym miesiącu chustowania - bo nastąpiła ponowna akceptacja chusty, by pod koniec miesiąca przejść znowu w fazę oporowania. Intensyfikacja mojej potrzeby (konieczności nawet) noszenia zbiegła się z Tomaszkową dezaprobatą w kulminacyjnym punkcie, gdy ukradli nam wózek. Na ratunek pocztą przyszła Tula i wespół zespół z chustą dzielnie stawiały czoła pustce pozostawionej przez wózek. Tula - choć wspaniale się w niej nosi - przez Tomcia nie została pokochana. Toleruje bycie w niej na naszych plecach, być może nawet lubi - z przodu tylko na krótkie dystanse. Wciąż widzę szansę na sympatię Tomaszka do Tuli.
Wózek - jak doniosła sąsiadka - o północy wyniosło dwóch zakapturzonych osobników. W nieznanym kierunku.
6. Gadu gadu
Oj, było gadania wiele: samogłoskowania, jejo - wania, gi - gania i gejo - wania. Popularne stały się te-dy i te -ta-dy wszelakie. I stało się. Tomaszek wyprodukował pierwsze słowo - a ja nie miałam żalu: ilość sylab została zredukowana do dwóch i usłyszałam wspaniałe, urocze, zabawne ta - ta. Tata z radością przyjął i niebawem usłyszał w szeregu tata da, więc dał. Zakazane dał, więc się nie chwalę.
7. Psy
Radość wielką Tomaszkowi dają. Bardzo lubi patrzeć na nie, długie minuty spędzam z nim jako asekuracja przy bramce z Ikei. One tam są, po drugiej stronie. Kiedy są po tej, dzieje się atrakcyjnie. Zainteresowanie Tomaszka wymaga ode mnie 100% uwagi, ponieważ ma zamiary wspinania się na psy i mocnego ściskania czy ciągnięcia sierści. Uniemożliwiam to. Często też patrzy na nie z radością i ciekawością, stojąc obok na czworakach.
Tomcio "wyprowadza" ze mną Weja na spacery. Mamy "mocne" wyjście. Kto Weja zna, ten wie. Na Tomaszku nie robi to wrażenia. Czego nie mogę powiedzieć o sobie.
8. Wyrażanie NIE
W czym Tomaszek nie chce aktualnie uczestniczyć:
- w byciu ubieranym,
- w jeździe w foteliku samochodowym,
- w siedzeniu przez chwilę na foteliku,
- w zasypianiu w ciągu dnia, choć sen morzy,
- jeśli dobrze identyfikuję dźwięki dochodzące z łazienki po wyjęciu Tomaszka z wanny - w pielęgnacji i wdziewaniu pajacyka,
- w zmianie pieluszki - jestem świadkiem brawurowych ucieczek z miejsca tortur.
8. Ząbkowanie
Zębów, co to idą od kilku miesięcy - nie ma.
9. Hasło miesiąca
"Nie ma tuza bez guza!"
Ooooj, u nas też teraz pojawia się sporo "NIE".
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy :)
U nas odkąd Tomaszek na świecie - cenię to jego NIE:).
UsuńW portaskach biega, niebawem udokumentuję. Pozdrawiamy także:)
O, fajnie :) Znowu podobieństwa widzę! :) Hasło miesiąca - mega! Rzeczywiście ja zaczęłam się zastanawiać, czy niemowlaki mają łeb z cementu, że im się nic nie dzieje, jak te 15 razy walną o ziemię..
OdpowiedzUsuńA co do NIE.. Hmm ;) Cenię zawsze, ale czasem mi witki opadają, jak on po raz kolejny w ciągu dnia próbuje się z wiciem i wrzaskiem osunąć bezwładnie na ziemię, waląc głową w posadzkę, bo np. idzie się wieszać na psie / zabiorę mu z ręki coś, co absolutnie nie powinno się w niej znaleźć (nigdy nie wiem, skąd on te rzeczy bierze, bo naprawdę się staramy chować wszystko, co nie dla dzieciora - też tak masz?!) / nie chcę go prowadzić za rączki wprost na leżącego kota w celu zdeptania ;)
Wiem, że nie powinnam, zwłaszcza otwarcie przy nim, ale nieraz nie mogę się od śmiechu powstrzymać, kiedy on taki mega wnerwiony próbuje pierdyknąć plackiem na podłogę, a ja mu głowę trzymam, żeby se nie obił i on wtedy już nie wie, co ma ze sobą zrobić z tego wku*wienia :D Bo nie dość, że nie dałam mu zrobić tego, co chciał, to jeszcze nie mógł w pełni wyrazić dramatyzmu swoich uczuć...
He he, Alka, to balsam dla moich oczu - nie jestem sama w podobnych doświadczeniach:). Ja także mam wątpliwości, co do swojej reakcji, gdy czuję się rozbawiona dramatyczną akcją synka i wybucham śmiechem - czuję wtedy nieadekwatność takiej reakcji do emocji, które przeżywa Tomcio. Częściej staram się wykazać empatią i dostroić. Choć wiem, że ten śmiech pomaga łapać dystans, a on potrzebny. Na razie nie przyłapuję Tomaszka na tym, że znalazł coś gdzieś, pewnie dlatego, że podążam za nim krok w krok cały czas, bo wystarczy, że wzrok odwrócę, a on gdzieś na czymś w sytuacji ryzykownej. To moje podążanie nie uchroni przed guzami, dziś znowu dwie szarmy niewiadomego pochodzenia. Wyobrażam sobie też, jak to jest uderzyć się tak kilka razy w ciągu dnia w głowę, raz nawet spróbowałam doświadczyć, ale eksperyment nie był wiarygodny, bo ciężko bez kontroli walnąć głową o podłogę, zachowałam się asekuracyjnie.
Usuń