No są emocje :). Mateczki, co to dziś ich pierwszy raz - wiedzą.
Z okazji Dnia Mamy tulkałam, kochałam i przytulałam Tomaszka jeszcze bardziej niż zwykle. Dostałam wiele przytulasów, uśmiechów i śmiechów, dużo gadania, kilka sprzeciwów, jednego guza i trochę czasu.
Nie mam zbyt długiego stażu, ale: macierzyństwo dla mnie jest rewelacyjne! Spędzam mnóstwo czasu z fajnym, przesympatycznym, ślicznym, zabawnym i energicznym chłopcem.
Ten czas, co mi łaskawie dziś przysługiwał, przeznaczyłam na zrobienie Tomaszkowi obiadu. Brokułki i kalarepa na parze oraz ryż z kukurydzą. Rodzic, który chce rozszerzać dietę dziecka metodą BLW, powinien mieć otwarty umysł i ... labradora. Tomaszek nie miał dziś weny do próbowania jedzenia, był za to bardzo kreatywny, jeśli chodzi o rozprzestrzenianie zmiażdżonego pokarmu. Na pobojowisko wpuściłam więc Beti, bo Wejo wybrzydzał i przebierał. Poprosiłam ją tylko o zachowanie minimum godności.
Beti ma zdecydowanie inne kryteria godności.
Z okazji Dnia Mamy ucięłam sobie drzemkę z Tomaszkiem w czasie burzy. To było wręcz metafizyczne doznanie. Leżeć obok małego ukochanego człowieczka, czuć się bezpiecznie i jego otaczać ramieniem, gdy tam za oknem ciemno, mokro i grzmi.
Niesamowite, że emocjonalnie obchodzę Dzień Mamy - świętowałam w sobie przez cały dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz